Zapowiedź zmian już była, a nawet w poście świątecznym widzieliście jej finalizację, ale…warto byłoby teraz, krok po kroku, wyjaśnić i pokazać o co chodzi z tymi zmianami. W prawdzie trochę czasu już minęło, ale sami zrozumiecie dlaczego aż tyle, jak poznacie powód zmian. Zatem jak to mówią „kobyłka u płotu” nie ma co się wymigiwać, tylko wyjawić wam cóż to za zmiany:)
Pod dziewiątką pojawił się nowy domownik i nie jest to roślina czy zwierze, tylko zwyczajnie mały człowiek.
Zapowiedź pojawienia się nowego domownika, poskutkowała całą lawiną zmian od salonu po przedpokój, pokój naszego syna, a nawet po pojawienie się nowego pokoju dla maleństwa. Jak to możliwe w domu z wielkiej płyty? O tym wszystkim będzie jeszcze w kolejnych postach, a tymczasem zaczniemy od Wejścia – czyli lifting przedpokoju.
Nasz dotychczasowy przedpokój był dobrem zastanym po rodzicach, poddawanym przez nas w prawdzie lekkim renowacjom, jak wymiana okleiny na starej szafie, zdarcie kasetonów z sufitu i położenie lekkiego tynku strukturalnego z farbą w ciepłym odcieniu bieli, czy odinstalowanie starych półek i zamiana ich na szafkę na buty ze skrzynek po jabłkach, aż w końcu po wymianę drzwi wejściowych. Ale, ale, gdy wymienialiśmy drzwi niestety trzeba było rozbić ścianę i ją odmurować, a potem powinniśmy ją wykończyć, a na to zabrakło czasu i finansów, a potem jakoś nam nie było po drodze…. Aż tu zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym i trzeba było szybko wymyślać jakieś rozwiązanie. A, że przy remoncie główne pomieszczenia pochłonęły większość budżetu, przy przedpokoju trzeba było kombinować, by z jednej strony zrobić większość zmian o których myśleliśmy, a z drugiej strony by były one ekonomiczne.
Jak to zrobić?
- po pierwsze budżet
- po drugie główne założenia zmian
- po trzecie to co można wykluczyć i to co musi być koniecznie zrobione.
Oczywiście to wszystko nie jest takie proste – bo co do budżetu, to przekroczyliśmy go niestety, na szczęście nie tak drastycznie. Mimo oczywistego założenia, że jeśli odłożyliście np. 20 tysięcy na remont to powinniście do niego dołożyć minimum 2000 tyś na ewentualne niespodziewane wydatki.
Co do głównych założeń to zostały zrealizowane w innych pomieszczeniach dlatego w przedpokoju trzeba było kombinować, tj. konieczna była zmiana podłogi – wiecie stare, 15 letnie, gdzieniegdzie popękane kafle, po wykruszane fugi; szafa – wykonana z jakieś starej meblościanki, sprawna i pojemna, jednak już zniszczona i starodawna; ościeżnice drzwiowe – tu obowiązkowo zmiana przy drzwiach wejściowych, reszta w miarę możliwości; wieszak na ubrania.Oj sporo tego.
Zaczęliśmy od demolki
Potem trzeba było zacząć naprawianie.
Wstępnie marzyły mi się panele na podłodze, ale biorą pod uwagę metraż podłogi i ceny dobrych paneli z wysoką klasą ścieralności nie dało się zrealizować tego marzenia. Na ratunek przyszła nam wykładzina PCV imitująca bielone deski. Niemal taką samą mieliśmy już w pokoju syna, więc całość wyszła nie najgorzej, choć duża ilość kątów w przedpokoju zmusiła nas do intensywnego kombinowania jak tą podłogę położyć.
Podobnie było ze ścianami – chciałam białą cegłę, ale na ten moment musiały zostać stare, białe panele, do lekkiego odświeżenia – i jak się okazało też wyjątkowo dobrze się prezentują.
Kolejny element to szafa, i tu nie było kompromisów zdecydowaliśmy się na klasykę z jednej z sieciówek, zależało nam na jej pakowności, bo trzeba było skomasować rzeczy, a przechowywanie to w domu rzecz absolutnie niezbędna i zawsze brakująca.
Następną rzeczą do zmiany był stary wieszak na ubrania wierzchnie, już spory czas wcześniej chcieliśmy go wymienić. Nawet z Mężem wynaleźliśmy w jednym z okolicznych tartaków piękne deski sosnowe z korą, kupiliśmy je i … i długo czekały, aż w końcu mogliśmy je użyć. Wyheblowaliśmy je ale, tak by miały wgłębienia, jakby zadry, potem jeszcze je wyszczotkowaliśmy metalową szczotą, by dodatkowo je postarzyć. Całość wybieliliśmy zwykłą „jedynką” do metalu!!! Tak, tak do metalu, ale powiem wam, że efekt jest świetny. Do jednej z desek przewierciliśmy wieszaczki niczym z angielskiego dworku. Tak przygotowaną deskę dowierciliśmy wprost do ściany. Nad nią, na standardowych żeliwnych podporach do półek, przymocowaliśmy drugą deskę. Na takiej półce stanęły pojemniki na szaliki i torby wielokrotnego użytku:) Całość prezentuje się super:)
Wymieniliśmy też oprawki lampek na niemal klasyczne reflektorki, tylko wyglądające jak żeliwne lampki – by pasowały do całości wnętrz. Do tego jeszcze lustro!!! Wcześniej mieliśmy klasyczne, półokrągłe lustro o wysokości około 1metra o przydymionych brzegach. A, że zyskaliśmy jedno z przesuwnych luster z salonu -które akurat idealnie wypełniło jedną całą ściankę -od sufitu po podłogę – w przedpokoju, nie można tego było nie wykorzystać. Efekt jest niesamowity przedpokój zyskał wizualnie niemal ze dwa, albo trzy metry!!!
Ostatnim elementem są ościeżnice drzwiowe. Tak jak pisałam wcześniej, wymieniliśmy drzwi, ale obróbka… cóż, jakoś tak została do zrobienia na później. A, że później właśnie nastało, to po prostu trzeba było coś wymyślić. Wymyśliliśmy zatem, że zrobimy ościeżnice w drewnie, tworząc jakby ramy dla wejść – głównego i jeszcze dwóch pokoi. A przy okazji dodaliśmy jeszcze taką samą oprawę dla nowego lustra. Ramy wykonaliśmy z sosnowych desek i narożników zakupionych w markecie budowlanym. Deski zabejcowaliśmy na kolor drzwi i reszty drewna w domu – połączenie bejcy w kolorze jasnego dębu i jasnego orzecha. Przymocowaliśmy je czarnymi wkrętami, a na lustrze użyliśmy taśmy do mocowania.
Wnętrze dopełniła nasza stara szafka na buty ze skrzynek po jabłkach i stare walizki, które są nieocenioną skrytką na różne domowe szpargały.
Oczywiście nie mogło też zabraknąć ramek na zdjęcia i innych wiszących pamiątek, tworzących przedpokojową galeryjkę.
A całość przedpokoju prezentuje się tak:
A&M