Sezon ślubny trwa. Jeśli pamiętacie, to na naszym blogu już troszkę ten temat opisałyśmy. Tym razem mamy dla was kolejną porcję inspiracji wystrojowych i około-weselnych.
Gdy u mnie nadszedł ten moment i padła decyzja o ślubie, wraz z moim przyszłym mężem, postanowiliśmy, że większość rzeczy związanych z organizacją tej uroczystości wykonamy sami.
- Rozpoczęliśmy od zaproszeń.
Najpierw przejrzałam cały najpopularniejszy portal aukcyjny, potem zaprzyjaźniłam się z najbardziej popularną wyszukiwarką na świecie, ale nic co znalazłam nie odpowiadało mi w 100%. To dodatkowo utwierdziło nas w pierwotnym przekonaniu, że trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Wtedy też ustaliliśmy motyw przewodni, który przewijał się aż do samego końca – u nas była nim lawenda.
Dalszym etapem była praca nad treścią. Postanowiliśmy, że skoro motywem przewodnim ma być lawenda i związany z nią sielski klimat, to zaproszenie musi wprowadzać gości w taką atmosferę. Dlatego też zdecydowaliśmy, że napiszemy bajkę – wierszem, niby z epoki renesansu, niby romantyzmu. Miała ona w sposób humorystyczny opisywać nasz związek, relacje i drogę życiową, aż do momentu ślubu.
Wydrukowaliśmy je na czerpanym kartonie A4, który uprzednio wyszukałam w jednej z internetowych hurtowni papierniczych (w naprawdę dobrej cenie😊). Gotowe zaproszenia ozdobiłam namalowanymi własnoręcznie kłosami lawendy.
Chcieliśmy z mężem by zaproszenia miały formę rulonu, a by rulony utworzone z zaproszeń utrzymywały formę, musiałam je jakoś związać, ale nie byłabym sobą gdyby i w tym przypadku nie wymyśliła czegoś nietypowego. Wraz z moją świadkową uszyłyśmy – ręcznie – coś na zasadzie kordonkowych obrączek. Na koniec ozdobiłam je mini bukiecikami z suszonej lawendy spiętymi fioletową kokardką, na środku z drewnianym lub fioletowym guziczkiem.
Po zaproszeniach dla gości weselnych przyszedł czas na zaproszenia ślubne. Podstawę (papierowy wydruk) zamówiłam w jednym z serwisów internetowych – oczywiście w wersji spersonalizowanej. Każde ozdobiłam fioletowa taśmą i koronką, mini bukiecikiem z lawendy, małą kokardką i oczywiście guzikiem – tym razem fioletowym.
Podobnie wyglądały winietki na stoły weselne, bowiem zdobiła je ta sama koronka co na zaproszeniach.
- Kolejnym etapem był bukiet.
Tak jak już pisałam w poprzednim poście polecam samodzielną pracę 😊 W moim przypadku bukiet wykonany był z polnych kwiatów z dodatkiem lawendy – tak dla zachowania klimatu sielskości. Na stoły weselne – przy dużej pomocy świadkowej – przygotowałam bukiety z polnych kwiatów zerwanych o świcie na łąkach nieopodal sali weselnej dzień przed ślubem. Z całego serca polecam ta metodę pozyskiwania różnych materiałów do ozdób. Nikt nie powiedział, że muszą to być tylko kwiaty, z cała pewnością mogą to być gałązki zerwane gdzieś w parku albo trawy czy szyszki, po prostu wszystko co podpowie wam dusza.
- Sala Weselna.
Całość ozdób na sali weselnej przygotowaliśmy z moją przyjaciółką (świadkową) – oczywiście dzięki uprzejmość organizatorów wesela, dzień przed imprezą. Wazoniki do bukietów znalazłam w jednym z dyskontów z gospodarstwem domowym, za naprawdę śmieszne pieniądze. Przypominały one karafki do wody czy wina. Dodałyśmy im tą samą koronkę, którą wykorzystywałyśmy do zaproszeń weselnych. Przykleiłyśmy ją wokół szyjek butelek, a na niektórych dołożyłyśmy fioletową tasiemkę.
Stoły ślubne ozdobiłyśmy za to fioletowym tiulem i świecami wymalowanymi w lawendy – Zojka wielkie dzięki.
Za miejscami dla młodych powiesiłam serca wiklinowe – bielone i ozdobione fioletowymi kokardami, a w oknach wianki z wikliny ozdobione – i tu dla zaskoczenia powiem że – lawendą i kłosami zbóż 😛 Podobnie jak stoły, tak krzesła dla mnie i męża ozdobiłam fioletowym tiulem zawiązując na oparciach kokardy. Całość przygotowań sali nie trwały dłużej niż 5-6 godzin, wliczając w to wykonanie bukietów na stoły i paczuszek dla gości.
Dzięki uprzejmości organizatorów naszego wesela – Sokolniki 34 Nostalgia – na dwóch filarach, ja i mój mąż, mieliśmy swoje zdjęcia – od dzieciństwa od chwili obecnej. Zdjęcia stały też przy wejściu na sale, lecz tym razem sztaluga z ramą mieściła te, które obrazowały nasze wspólne ja.
Dodatkową ozdobę dostaliśmy w prezencie od właścicieli sali, stół wiejski przybrany starymi kankami i łanami zbóż.
- Księga gości.
Uzupełnieniem pracy twórczej była wykonana – nie muszę już pewnie dodawać że samodzielnie – księga gości. Z zaproszeń zostało mi trochę papieru czerpanego i to jego użyłam jako podstawy. Za pomocą szablonu wykonałam ozdobę co drugiej kartki, a na pozostałych dodrukowałam znaleziony wcześniej w internecie obrazek suszonych kwiatów, w tym oczywiście lawendy. Gdzieniegdzie namalowałam jeszcze kłoski lawendowe takie jak na zaproszeniach. Tak przygotowane kartki umieściłam w uprzednio wybielonym koszyku, a instrukcje obsługi księgi dla gości zawiesiłam w drewnianej ramie.
Najpierw pomalowałam ją na fioletowo, potem gdzieniegdzie przetarłam świecą, pomalowałam białą farbą, a dla wykończenia przetarłam papierem ściernym by uzyskać efekt postarzenia. Instrukcja, podobnie jak zaproszenia, była w formie wiersza. Do instrukcji i kartek niezbędne były długopisy, które także znajdowały się w specjalnie przygotowanym drewnianym pojemniku ozdobiony identycznie jak ramka, z dodatkiem koronki.
- Podarki dla gości.
W formie prezencików przygotowałam mini paczuszki z własnoręcznie upieczonymi ciasteczkami lawendowymi, które zapakowane były w przezroczystą folię przewiązane kokardką fioletową wraz z dołączonym przepisem.
- Otoczenie.
Dodatkowo oprócz ozdób na sali przygotowaliśmy jeszcze delikatne ozdoby na patio:
- te same bukiety z polnych kwiatów,
- w glinianych doniczkach świeczki antykomarowe (dzięki Zojka)
- świece rozstawiane były gdzieniegdzie na całym terenie.
Ot tak historia. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, stwierdzam, że było trochę zadań do wykonania, ale zadania rozłożone w czasie i dobra organizacja to clue sprawy 🙂 Do tego był przecież mój mąż, który pilnował harmonogramu – wierzcie mi – nie mogło się nie udać. Polecam Wam takie podejście to tematu ślubu, bo całe te przygotowania i praca w nie włożona sprawiają, że to i tak podniosłe wydarzenie zyskuje kolejny niesamowity wymiar:) Żeby zachować lepiej w pamięci ten wspaniały czas przygotowałam album wspomnień, który pokarzę Wam zupełnie na koniec.
Zatem do dzieła.
A&M